Po długiej i nieplanowanej przerwie, w końcu zebrałam się do napisania tekstu o czymś, co było na tyle przyjemne by zasłużyć sobie na post, ale... krótkie. Zbyt krótkie by móc napisać o tym bardziej rozbudowany tekst, który podpięłam bym pod przegląd lub, o zgrozo, recenzje. Moi mili, dziś będzie o jednotomówce BL, Same Difference.
W pewnym elitarnym, dwuwieżowym biurowcu pracują dwaj wyjątkowo przystojni i rozchwytywani przez współpracownice, mężczyźni. Co może się stać, gdy drogi tej dwójki się przetną? Sporo, ponieważ na drodze do związku stoi im na przeszkodzie podział ról. I tak na ogół poważni biznesmeni stoczą dziecinną wręcz bitwę o dominację.
Do Same Difference miałam pozytywne nastawienie od początku za sprawą autorki, Hiiragi Nozomu, i trafiłam dobrze. Po raz pierwszy z jej twórczością zetknęłam się podczas przeglądania numerów Opery (japońska antologia BL) - trafiłam wtedy na inną jej pracę, Oyajina!, która rozbawiła mnie do łez samymi kadrami i tak po kilku latach przyszło mi się przekonać, że prace tej autorki są rzeczywiście genialnie humorystyczne.
W tej jednotomówce humoru również nie zabrakło. Jest zabawnie, trochę romantycznie i właściwie na tym opiera się cały urok tej historii - nie znajdziecie tu wiele ponad to, choć ja uważam, że taki zamysł sprawdza się akurat tutaj najlepiej. Autorce sprawnie wychodzi kreowanie bohaterów, których mocno do siebie ciągnie, a jednocześnie ich charaktery kompletnie się nie zgadzają - Same Diffrence jest przez to przewrotne i dostarcza wystarczającą ilość rozrywki na jeden wieczór. Na plus jest jeszcze to, że bohaterowie to dwójka dojrzałych facetów, którzy nie bawią się nie wiadomo ile rozdziałów w podchody tylko chcą postawić na swoim, nie dramatyzują i nie zachowują się stereotypowo czy niedojrzale, jak to w mangach yaoi się często zdarza.
Wydanie niczym się nie wyróżnia - nie zawiera żadnych kolorowych stron, ani dodatków, ma miękką oprawę i, typowy dla wydań amerykańskich, lekko chropowaty biały papier. Standard, jak na amerykanów, który mnie nie zachwyca. Warto uprzedzić, że wydawcy podwinęła się w przypadku tej mani noga, bo niektóre z egzemplarzy zawierają błędy drukarskie w postaci zacieków z tuszu - na szczęście nie wszystkie, mój egzemplarz jest akurat bez wad; więcej na ten temat tutaj.
Tomik zawiera opisaną już wyżej historię dwóch biznesmenów oraz dodatkowy one shot, o pewnym prawie-trójkącie romantycznym. Długość uważam za dobrą, bo choć bawiłam się przy lekturze przednio to zakończyła się odpowiednio, a więcej humoru od Nozomu Hiiragi mogę poszukać po prostu w jej innych pracach. Nie przeszkadza mi jednak fakt, że ta opowieść doczekała się niedawno wydania jednotomowego sequelu - nabyłam bym go z przyjemnością, gdybym miała taką możliwość.
Same Diffrence spodobało mi się bardzo i poleciłabym ten tytuł wszystkim fanom mang BL, ale i osobom, które nie miałyby nic przeciwko, żeby się z tym rodzajem historii dopiero zapoznać. June uszczęśliwiłoby mnie bardzo, gdyby wydało więcej komiksów tej autorki, a już kompletnie rozradowałoby mnie jej pojawienie się na polskim rynku - zapewniam, że jej pracę stoją o półkę lub dwie wyżej od tego, co się dzisiaj w większości w Polsce wydaje na polu mang BL.
Post chciałabym zadedykować Zandam, która przez cały okres mojego blogowego lenistwa próbowała mnie mocno zamotywować... i zadedykowałabym, gdyby nie fakt, że opisuję tu coś z bardzo niepasującego gatunku. Zandam, musisz poczekać do następnego razu :'D
Zdjęcia są nawet bardziej beznadziejne, niż zdarzało mi się to wcześniej, więc na pewno zostaną zmienione. Mam zamiar wrócić już do swojej poprzedniej rutyny dodawania co najmniej jednego postu w miesiącu, a jeśli sprawy mi na to pozwolą to pisać będę nawet częściej, żeby nadrobić zaległości. Najbliższy post będzie pewnie o Genkaku Picasso lub Wolfsmundzie.
Tak z ciekawości - Ty zarabiasz na tych reklamach u góry strony, czy jakieś paskudztwo Ci się doczepiło?
OdpowiedzUsuńNajpierw myślałam, że nie będę mieć wiele do powiedzenia poza tym, że masz bardzo ładne paznokcie, bo BL mnie nie interesuje. Ale potem wspomniałaś o Oyajina, które było świetne, więc, no, zainteresowałaś mnie. Jestem absolutnie za, żeby coś z takim humorem pojawiło się na naszym rynku.
No to nie chcę naciskać, ale czekam na ten post o Genkaku Picasso :)
Dziękuję za dedykację. ;p
OdpowiedzUsuńWprawdzie to nie mój gatunek, ale mam na półkach dwóch jego przedstawicieli, więc aż tak anty nie jestem. ;p Fabuła brzmi interesująco, ale wydanie (i wydawnictwo) mnie nie zachęca do kupna, więc odpuszczę sobie zakupy...chyba, że wyjdzie w Niemczech w twardej oprawie lub w Polsce. ;)
Nie, to są reklamy od cba.pl, z którymi nie mogę nic zrobić ;) Ale wolę to, niż siedzieć na wordpressie lub blogspocie.
OdpowiedzUsuńHiiragi Nozomu jest klawą autorką i najfajniejsze jest właśnie to, że osoby nawet BL nie zainteresowane mogłyby się przy tym ubawić. Nareszcie ktoś podziela moje odczucia odnośnie Oyajiny, cieszę się!
W porządku, mam nadzieję, że nie zawiodę :'D
Następnym razem dedykacja będzie już porządna ;)
OdpowiedzUsuńO, patrz, prócz In These Words bodajże, to nawet nie wiem co. Cóż, logo June też mnie w jakiś magiczny sposób zawsze zniechęca do zakupu, ale, że dobre historie bronią się same...
Dzięki za przybliżenie jakości wydania June. Wiele słyszałam o ich "kiepskości" ;) Jak dobrze, że się nie interesuje yaoi :D
OdpowiedzUsuńA to phi, to nie wyłączam blokowania. Dla Ciebie bym to zrobiła, dla jakichś guwniaków z korpo które jęczą o te grosiki z wyświetleń - nie :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie to co tworzy ta pani jest chyba tym mitycznym Dobrym BL które ciężko znaleźć pośród Gwałtów Oznaczających Miłość i przerośniętych dłoni. Nie przepadam za gatunkiem (głównie dlatego, że geje to nie mój fetysz), ale będę mieć na tę panią oko :)
Musiałabyś się bardzo postarać, żeby mnie zawieść ;)
To było trochę okrutne, biorąc pod uwagę fakt, że ja, niestety, będę musiała się z ich wydaniami męczyć :'D No ale na coś się post przydał, przynajmniej tyle. :)
OdpowiedzUsuńAwww, nawet nie wiesz jak mi miło! (。・ω・。)ノ♡
OdpowiedzUsuńNie potrafię Ci się dziwić. Sama siebie yaoistką bym nie nazwała, ale czytam, bo i w tym gatunku zdarzają się perełki. Nozomu Hiiragi to dla mnie już w ogóle małe objawienie, bo Oyajina! z miejsca wskoczyła do moich ulubionych mang.
Zawstydzasz mnie(〃・ω・〃)
Drugim jest tytuł od Yumegari. "Niebiańska Podróż Feniksa". ;p
OdpowiedzUsuńNie wiem, to wydawnictwo jako całość nie zachwyca. Takie "Unico" było bardzo drogie, ale to pierwsza amerykańska manga, z której zeszła mi folia na okładce, bo mimo dużej ceny woleli ją wydać w miękkiej, niż twardej. Zresztą pozaczynali kilka tytułów i nawet ich nie skończyli... XD
Wybacz :( Oczywiście współczuję wszystkim, którzy muszą się męczyć z tymi wydaniami. Ogólnie byłam zdumiona, że tak się dzieje. Wydawało by się, że jak to zachodnie wydawnictwo to nie będzie problemów.
OdpowiedzUsuńHm. Ja przeczytałam i tego dnia sprzedałam... To było takie nijakie. Nie wiem, historia mnie nie porwała, bohaterowie też nie... Widziałam natomiast, że manga jest kontynuowana, więc może z tej fabuły wykluje się coś ciekawego. Jednak chyba nie będę do tego tytułu wracać ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że się nie spodobało - ja, jak widać powyżej, mam inne zdanie, ale w sumie rozumiem co masz na myśli pisząc, że dla Ciebie było nijakie ;) Z tego co się orientuję, sequel opowiada o dalszych losach związku głównej dwójki w podobnie komediowy sposób. Sama jestem tej kontynuacji ciekawa i zastanawiam się czy by Ci podeszła, gdyby humor pozostał ten sam i grałby, tak jak tu, pierwsze skrzypce ;]
Usuń