No i stało się! Po raz pierwszy komiks Nakamury Asumiko zostanie wydany w Polsce i będzie to jednotomowe Doukyuusei,
za które odpowiedzialne będzie Waneko. Pomimo niedawnego ogłoszenia
adaptacji anime, polskie wydanie wciąż jest dla mnie ogromnym
zaskoczeniem, ale o tym za chwilę.
Doukyuusei (czyli Koledzy z klasy) to opowieść o pierwszym uczuciu dwójki chłopców, których z pozoru niewiele łączy. Hikaru Kusakabe, wyluzowany i beztroski licealista, zauważa w trakcie lekcji muzyki, że jest w jego klasie chłopak nie biorący udziału w próbie chóru. Jeszcze tego samego dnia okazuje się, że Rihito Sajou, honorowy uczeń i zupełne przeciwieństwo Hikaru, nie śpiewał, ponieważ z trudem przychodzi mu czytanie nut. Zaciekawiony Hikaru oferuje mu swoją pomoc.
Jak rozwinie się ich znajomość?
Jak rozwinie się ich znajomość?
Żeby
się tego dowiedzieć, będziecie musieli zakupić polskie wydanie, a ja z
czystym sumieniem mogę potwierdzić, że naprawdę warto. Z powodu
historii.
Potencjalnego
czytelnika czeka ekscytująca opowieść o nieśpiesznym, słodko-gorzkim i
zupełnie niewinnym, pierwszym zakochaniu. Jednym z tych, które uderza do
głowy jak woda sodowa i będąc z początku głupim zauroczeniem, staje się
strzałem w dziesiątkę. Takim, które po prostu chciałoby się przeżyć, bo
zdarza się, przy dużym szczęściu, może raz w życiu.
Brzmi banalnie, ale na tym właśnie polega urok tej historii - w posłowiu do mangi, sama Nakamura Asumiko przyznała, że chciała stworzyć klasyczną, powolną opowieść o pierwszym zakochaniu. Ładną, nieskomplikowaną historię - przy czym, okazało się, że autorka potrafi sobie świetnie z tą kliszą poradzić i stworzyła komiks bardzo świeży oraz nietypowy, jak na boys love. Z tego powodu, jeśli miałoby być to Wasze pierwsze zetknięcie z gatunkiem shounen-ai, tę mangę polecam Wam szczególnie.
Obawiam się tylko tego, że potencjalnych czytelników może zniechęcić oprawa graficzna. Setki razy spotkałam się z negatywnym odbiorem prac autorki wyłącznie ze względu na formę graficzną. Z jednej strony potrafię odpowiedzieć sobie na pytanie dlaczego tak się dzieje. A z drugiej, patrząc na ilustracje akurat do Doukyuusei, nie wyobrażam sobie, by ktoś mógł powiedzieć o nich, że są... jednoznacznie brzydkie. Dla mnie są piękne - oryginalne, pełne koloru, radosne.
Ma to jednak swój urok.
Kusakabe |
- poniższą część można pominąć, jeśli nie interesują Was dywagacje na temat (nie)wydawalności Nakamury Asumiko w Europie i na świecie -
A
teraz skorzystam z okazji i napiszę o tym czemu czułam się zszokowana
wieściami o jakiejkolwiek pracy Nakamury Asumiko w Polsce - ten temat
powraca zawsze, gdy rozmawiam z kimś świadomym mojej obsesji na punkcie
tej autorki (swoją drogą, mój tekst o jej twórczości znajdziecie tutaj) i cieszę się, że prawdopodobnie odpowiem na to pytanie po raz ostatni.
Jestem
fanką Nakamury Asumiko od ponad pięciu lat i zaczynałam nią być, gdy w
polskim fandomie słyszeli o niej naprawdę nieliczni - nie, żeby to było
jakiekolwiek osiągnięcie. Nakamura błyskawicznie została moją ulubioną
autorką, a ja jej chyba największą fanką, i poświęciłam jej przez
ostatnie pięć lat naprawdę dużo uwagi. Na tyle dużo, że śledziłam w
internecie opinie o jej pracach w każdym możliwym miejscu i wiem, że za
każdym razem, gdy jej twórczość trafia w przypadkowe ręce, nie jest
dobrze przyjmowana - głównie z powodu kreski, ale, bądźmy szczerzy,
Asumiko nie tak często tworzy komiksy łatwe i przyjemne w odbiorze. To
więcej, niż oczywiste, że w bardzo młodym, polskim fandomie to, co
stworzyła w większości przypadków nie ma szansy się przyjąć. Taki
klimat, rozumiem, nie mam żalu.
Doukyuusei
jest jednak tytułem, który zdecydowanie stawia się po tej jasnej
stronie twórczości autorki. Dlatego dostał anime. Dlatego chwycił w
Japonii - co nie zmienia faktu, że w kraju swojego pochodzenia ten komiks jest odbierany jako new wave boys love.
Czyli nietypowe i alternatywne podejście do komiksowych romansów
męsko-męskich rysowanych przez kobiety. Wciąż jest czymś, co nawet w
Japonii mocno się wyróżnia i nie daje się zaszufladkować jako po prostu
kolejna manga o ładnych, zakochanych w sobie młodzieńcach. Z tego powodu
zakładałam, że zanim ktoś zaryzykuje z różnie przyjmowanym stylem
Nakamury Asumiko, czeka nas najpierw wydanie Doukyuusei w USA (to
jest, w końcu formie papierowej - elektroniczną już mają) i
eksperymenty w Polsce z wydawaniem innych, bardziej popularnych u nas
autorek new wave boys love.
Sajou |
Teraz już wszyscy wiemy, że się pomyliłam - co zawdzięczamy chyba przede wszystkim ogłoszeniu prac nad animowaną adaptacją mangi, która zapowiada się wyjątkowo dobrze. Swoją drogą, z tego co wiem, ten projekt ma podobno być eksperymentem, jeśli chodzi o nietypowe, animowane boys love, a produkcja sama nie wie czy to się przyjmie.
- koniec wywodu -
Na razie
wydawca nie potwierdził, ani nie zaprzeczył możliwości wydania sequeli i
spin-offów do mangi - są ich trzy, całość zamknęła się w Japonii w
sześciu tomach. Prawdopodobnie los serii pobocznych zależy od wyników
sprzedaży. Mimo wszystko, gdyby miało nie dojść do wydania pozostałych
części, Doukyuusei dobrze radzi sobie jako zamknięta, jednotomowa praca.
Manga ukaże się 26 lutego (w 2016 roku) w powiększonym formacie (135x195 mm) oraz z polskim tytułem. Będzie kosztować 19,99 zł i będziecie mogli ją nabyć, między innymi, w sklepie wydawnictwa Waneko. Z mojej strony możecie spodziewać się pełnej recenzji tego tytułu, ponieważ z dumną mogę napisać, iż Manga Terror objął wydanie swoim patronatem, co ogromnie mnie cieszy, bo Doukyuusei jest dla mnie mangą szczególną i jedną z ulubionych.
Manga ukaże się 26 lutego (w 2016 roku) w powiększonym formacie (135x195 mm) oraz z polskim tytułem. Będzie kosztować 19,99 zł i będziecie mogli ją nabyć, między innymi, w sklepie wydawnictwa Waneko. Z mojej strony możecie spodziewać się pełnej recenzji tego tytułu, ponieważ z dumną mogę napisać, iż Manga Terror objął wydanie swoim patronatem, co ogromnie mnie cieszy, bo Doukyuusei jest dla mnie mangą szczególną i jedną z ulubionych.
Tak więc do tematu powrócę jeszcze w lutym.
Tekst jak zwykle świetny, ja nic więcej do niego nie dodam. Podziękuję Ci jedynie, że to dzięki Tobie poznałam i doceniłam autorkę. Dumna bądź, bo po części to Twoja zasługa, że Dokyu ukaże się u nas drukiem :)
OdpowiedzUsuńOj, ale śmiem zarzucić tezą, że w polskim fandomie świadomość istnienia Nakamury i jej twórczości jest na całkiem wysokim poziomie. Wnioskuje to z różnych słupków i liczników, które obserwuje na przestrzeni miesięcy, ale ciii. ;)
Podlinkować można? Bo ja tak ładnie pisać nie umiem :<
~Kami
Bardzo dziękuję za przemiłe słowa! Jest mi tak miło ;____;
UsuńJakkolwiek czuję się z siebie trochę dumna, tak muszę zachować kontakt z rzeczywistością i stwierdzić, że za wydaniem najprawdopodobniej stoi wyłącznie ogłoszenie adaptacji anime ;)
Nawet te słupki w obliczu polskiego wydania są drobnostką ;) Ale ze świadomością jest coraz lepiej, to muszę przyznać.
Oczywiście, że można! :)
Wstyd się przyznać, ale gdy znajoma z tego panelu Waneko pisała na Twitterze tytuły ich zapowiedzi, byłam like MEH GEJE, MEH LESBIJKI, O SUNSTONE TO ŁADNE TO KUPIĘM :D No ale nie sprawdziłam autorów, tylko opisy i tagi, no.
OdpowiedzUsuńNo tak, anime adaptacja, ale w formie filmu, a nie serii telewizyjnej, więc nikogo to nie obejdzie. Mangowce jakoś preferują pełne serie o pełnych odcinkach, przez co ucieka im sporo fajnych krótkometrażówek i filmów. Przykre :<
Z Twojego opisu kojarzy mi się z Color, też jednotomowym mango o miłości dwóch chłopców, lata temu przez nie zainteresowałam się BL. Na jakiś miesiąc czy dwa. Nic już nigdy nie było tak dobre, cały ten gatunek o kant tyłka ;_;
Zazdroszczę Ci umiejętności pisania o ulubionych rzeczach i artystach, ja się tak wyspecjalizowałam w złośliwym obśmiewaniu, że z pozytywami mam ogromny kłopot. Dwa teksty na moim blogasku, których najbardziej nie lubię są o moich ulubionych rzeczach ;_; A chciałabym umieć jak Ty, ponieważ to od Ciebie dowiedziałam się o istnieniu Nakamury i to przez Ciebie mam Utsuborę na wishliście. Faktycznie jej styl rysunku jest unikatowy, ale wydaje mi się bardziej przystępny niż np. Yoshitaka Amano, którego przecież wielbią miliony, więc WTF.
Kupię na pewno i jeszcze raz gratuluję patronatu, ale jednak CZEMU TAK DŁUGO ;_;
Od tego jestem, żeby zwracać uwagę na komiksy warte uwagi, no nie? Jeśli w ogóle nie byłaś zainteresowana, a ja to zmieniłam to to największy komplement :>
UsuńTak pewnie by było, gdyby to był po prostu następny film - ale to animowane BL, a jego jest na tyle mało, że osoby zainteresowane gatunkiem na pewno zobaczą. A przynajmniej na to liczę.
Color nie widziałam, ale zawsze chciałam. Słyszałam o tym, że jest przejmujące i dobre, więc któregoś dnia... Może o drugie Color byłoby ciężko, ale gatunek naprawdę potrafi czasem zaskoczyć. Jak wszędzie, o perełki ciężko, ale one są, zapewniam i mam nadzieję, że kiedyś uda mi się o tym szerzej napisać.
Dziękuję! :)
Well, byłam zainteresowana tym, co promujesz, nie byłam zainteresowana tym tytułem, dopóki się nie dowiedziałam, że to jedno i to samo ;)
UsuńOch, ja wiem, że trafiają się dobre BL, po prostu trochę dramatyzuję :) Wtedy trafiałam na sam syf i to, co jest w mainstreamie mnie w większości obrzydza, ale na przykład Otai poleciła mi kiedyś Mazu wa Hitokuchi bo zawierało fruwające prosiaki, a sam romans między bohaterami też był uroczy i BEZ "UROCZEGO" GWAŁTU YEAH
Trochę mi będzie źle jeśli będę miała ten tomik, a reszty historii powiązanych z tą nie uświadczę... Wiem, że te tytuły są rozdzielone, ale będę miała wrażenie, jakbym kupiła jeden tom serii, a kolejnych już nie mogła... Poza tym bardzo czekam :D
OdpowiedzUsuńJako blogerki chyba powinnyśmy trochę popracować nad tym, żeby odpowiednio tytuł rozpromować, prawda? Taka tam sugestia :>
UsuńBardzo dobry tekst, przede wszystkim myślę, że zachęci wszystkich, którzy nie znali autorki i tego tytułu!
OdpowiedzUsuńJa dobrze wiem, co czujesz - też jestem wielką fanką Nakamury, może nie pięć lat, ale mimo wszystko naprawdę kocham jej wszystkie prace. Za historie inne niż wszystkie i kreskę. Właśnie, kreskę, bo tę naprawdę uwielbiam i kocham całą sobą, w każdym etapie jej twórczości. Dziwnie się czuję, kiedy kolejna osoba mówi mi, że te rysunki są brzydkie. @_@ Ale to dobrze z jednej strony, że jej prace wzbudzają takie emocje. Jeśli w ogóle chodzi o tę wydawalność, to jestem naprawdę bardzo zaskoczona, że Waneko się za to zabrało - z ich mainstreamowymi wyborami, jeśli chodzi o mangi. No ale wszystko się zmienia i rzeczywiście jeśli już, to seria Doukyuusei jest najlepiej przyjmowana. No i to anime, to dosyć oczywiste... xD *czy to smutna, czy nie smutna prawda?*
Czekam na mangę, czekam na anime. *U*
Dziękuję! :)
UsuńCieszę się, że osób, które rozumieją moją obsesje jest więcej, niż mi się wydawało. A już na pewno coraz więcej z każdym rokiem :> Zgadzam się ze stwierdzeniem, iż to dobrze, że jej prace wzbudzają emocje - lepsze to i szansa na perełkę, niż kolejny bezpłciowy i niezapadający w pamięć komiks. Za każdym razem, gdy ktoś mocno krytykuje kreskę zastanawiam się jaka nuda zapadła na rynku komiksowym, gdyby to on posiadał prawo do decyzji jak rysować wolno, a jak nie. Ludzie są jeszcze zamknięci na nietypowe formy graficzne. To trochę smutne.
Jak pisałam, też byłam. Na panelu (którego nagrania są dostępne w temacie Magnificonu na forum Waneko) Janek od Waneko powiedział, że wydanie Doukyusei to dla nich posunięcie komercyjne, właśnie przez zapowiedź anime.
Jestem dość sceptyczna co do sprzedaży, no ale nie po to dostałam patronat, żeby pozwolić ludziom na życie w nieświadomości tego, jak dobrą mangą Doukyusei jest, więc... :>
Czytałam tę mangę już jakiś czas temu, a ostatnio postanowiłam ją sobie odświeżyć i przyznam, że też byłam mile zaskoczona informacją o jej wydaniu w Polsce. To naprawdę sympatyczna historia, a kreska, choć rzeczywiście nietypowa, szybko przypadła mi do gustu. Chyba po prostu lubię takie niekoniecznie dokładne, szkicowe rysunki. Manga na pewno trafi na moją półkę i już nie mogę się doczekać anime. ;3
OdpowiedzUsuńTakie opinie bardzo mnie cieszą :) Tylko fajnie by było, gdyby tak więcej osób dało się pozytywnie zaskoczyć :'D
Usuń