Pora na ostatni (i dopiero drugi, wstyd!) przegląd wydania w tym roku. Ten tekst niekoniecznie będzie moim najlepszym kompozycyjnie, ale na pewno jednym z ciekawszych, bo rozprawiać będę o The Strange Tale of panorama Island autorstwa Suehiro Maruo - gościa, który jest klasą samą w sobie, jeśli chodzi o guro. Kto nie wie co to guro niech zapnie pasy, bo dzisiaj prawdopodobnie się dowie. Stąd lub trochę więcej stąd. Choć Panorama akurat z tego gatunku nie pochodzi, więc nie skreślajcie lektury od razu.
Wydarzenia mają miejsce w okolicach roku 1920, w Japonii. Komiks opowiada zawiłą historię niedoszłego pisarza, Hitomiego, który łudząco przypomina pewnego bogatego mężczyznę. Nagła śmierć bogacza podsuwa Hitomiemu desperacki pomysł, by upozorować własny zgon i zacząć podszywać się pod nieboszczyka. Plan się powodzi, a jemu skutecznie udaje się przejąć wszystko: interesy, fabryki, majątek, a nawet żonę. Gdy nikt nie żywi względem niego podejrzeń, Hitomi postanawia wydać rodzinną fortunę na realizację własnych, lubieżnych wizji i buduje swój plac zabaw - wyspę hedonistycznych uciech niczym ze snu, pełną wodospadów, pałaców, ogrodów, która ma zostać sceną dla licznych uczt, orgii i... mrocznych sekretów.
O Panorama Island wspominałam przy tekście o nowościach na rok 2013 i miałam nosa, bo to, co wtedy napisałam po lekturze absolutnie się nie-zdeaktualizowało:
No ale zawartość jest warta wyczekiwania, w końcu mówimy tutaj o Suehiro Maruo - serio, czy jest ktoś, kto potrafi lepiej połączyć sztukę z psychodelą i podać to w sposób, który kojarzy się ze starym kinem? A może to tylko ja. W każdym razie, Panorama Island jest mangową adaptacją powieści pod tym samym tytułem, napisanej przez Edogowę Rampo - podobno mistrza japońskich powieści detektywistycznych. Dzięki temu komiks nie jest tak ostry i zakręcony, jak inne prace Suehiro Maruo przez co może być całkiem przystępną lekturą dla tych, którzy brzydzą się guro, ale chcieliby poznać jedno z - moim zdaniem - ważniejszych nazwisk w historii mangi. Warto, bo Maruo ma ciekawy styl i fanów czegoś ambitniejszego na pewno nie zawiedzie. Sama okładka prezentuję się, jak dla mnie, nieco secesyjnie i jest chyba najlepszą zapowiedzią tego, co zaserwuje nam autor w tej historii.
Winszuję sobie za to, co napisałam, bo lepiej tego ująć nie mogłam. Podtrzymuję te słowa i uważam, że temat zasługuje na trochę więcej miejsca do opisania, więc postanowiłam, że ten komiks będzie miał swój przegląd wydania. Trochę inny, niż zawsze, bo z dużą dozą ciekawostek o autorze i rozważań.
The Strange Tale of Panorama Island pióra Edogawy Rampo to krótka powieść-horror. Tak, jak napisałam wyżej, autor jest znany z powieści detektywistycznych i jest nader często nazywany japońskim Edgarem Allanem Poe - zresztą, jego pseudonim to gra słów nawiązująca do imienia i nazwiska Poe właśnie. Czego autor lubujący się w tak mocnej estetyce jak ero-guro, Suehiro Maruo, doszukał się w tej książce, że postanowił zaadaptować ją na komiks? Nie wiem, bo brak tu psychodeli właściwej guro, ale domyślam się, że chodzi o... klimat i filmowość całej historii. Pomimo tego, iż Panoramę zakwalifikowałabym bardziej jako kryminał, niż horror, coś sprawiło, że nie wyobrażam sobie, by ktoś miał sobie z tą adaptacją na komiks poradzić lepiej, niż właśnie, na pozór niepasujący do gatunku, Maruo.
Dlaczego? Mam tezę, że tę dwójkę autorów łączy zamiłowanie do estetyki filmów z lat dwudziestych XX wieku. Pisałam o tym, że styl Suehiro Maruo kojarzy mi się ze starym kinem i tak się składa, iż od czasu, gdy pisałam wcześniejsze słowa dwa lata temu, przyszło mi doszukać się potwierdzenia tych, hm, podejrzeń. A nawet jeśli nie łączy to tych dwóch autorów, to chociaż powie Wam to więcej o stylu samego Maruo, więc jest, przynajmniej dla mnie, warte wspomnienia.
W latach dwudziestych ubiegłego wieku narodził się filmowy ekspresjonizm, a wraz z nim jeden z pierwszych filmów grozy, który nosi tytuł Gabinet doktora Caligari - nie będę wchodzić w szczegóły, ale film był niemy, czarno-biały, groteskowy, był prawdopodobnie pierwszym horrorem i wygląda na to, że odcisnął ogromne piętno na twórczości Suehiro Maruo, co może potwierdzić fakt, iż... mangaka narysował kilkustronicową mangę na podstawie filmu. Styl Maruo to właściwie wszystkie główne cechy nurtu plus odrobina japońskości.
Zdjęcie do filmu Gabinet doktora Caligari |
Kadr z mangi Gabinet doktotra Caligari autorstwa Suehiro Maruo |
Temat zarówno filmów z lat dwudziestych, jak i guro oraz tego, z czego gatunek czerpie jest fascynujący, ale dziś nie ma na to więcej miejsca (może kiedyś?). Całość mangi możecie zobaczyć tutaj. Tymczasem, ta długa dygresja nie miała dużo wspólnego z omawianym dziś przeze mnie komiksem, ale miała służyć mi za wstęp do opisania stylu artysty.
I tak w końcu możemy przejść do strony graficznej samego Panorama Island, bo ta różni się od tego, co Maruo prezentuje zazwyczaj i co opisałam wyżej. Jak już wspomniałam, prace Suehiro Maruo są mocno zainspirowane przez niemiecki ekspresjonizm i surrealizm. Przede wszystkim, w Panoramie jest dużo mniej ekspresjonistycznie, bo w komiksie brak surrealistycznych teł - przynajmniej do pewnego momentu, ale o tym za chwilę. Tak, jak w filmie Gabinet doktora Caligari żadna ze scen nie była kręcona w plenerze, tak w The Strange Tale of Panorama Island pejzaży jest bardzo, bardzo dużo - jak na komiks, i jak na Suehiro Maruo w ogóle - co powoduje, że artysta mocno ograniczył użycie czerni w drugiej połowie mangi, gdzie jest ich najwięcej. Stosuje ją w zasadzie tylko przy najmroczniejszych scenach, a te to przez większość komiksu myśli głównego bohatera.
Z cech rozpoznawczych dla mangaki zachował się specyficzny, filmowy retro-klimat i elegancka, wyrazista kreska. Bliżej tu już do filmu noir - trochę, bo komiks jest podobnie, hm, wysmakowany, ale brak tu ciemnych uliczek czy przewodniego wątku romantycznego. Większość scen toczy się w świetle dnia.
Same pejzaże nie są dla mnie wyjątkowe - uważam, że narysowane są trochę lepiej, niż poprawnie. Dobrze ukazują konstrukcje i miejsca na tyle, byśmy mogli wyobrazić je sobie bardziej spektakularnie we własnych głowach i, no właśnie, pozostawiają wiele wyobraźni, choć nie uznałabym tego za wadę. Może to wynikać z tego, że strony komiksu od jego drugiej połowy są dość... puste - artysta z umiarem posługuje się rastrami i nie zapełnia na siłę kartek. Między konturami rysunku bardzo często nie ma nic. Mimo wszystko, proste tła pasują do całości komiksu, bo wyglądają po prostu bardziej elegancko.
Chociaż wydanie tej pozycji przez kilka lat nie mogło dojść do skutku, pomimo zapowiedzi, Last Gasp, koniec końców, jako wydawca spisał się rewelacyjnie. Wydanie ma duży format, twardą oprawę, bardzo dobry druk i fajne liternictwo. Potraktowali ten komiks bardzo, bardzo ładnie.
Fabuła jest banalnie prosta. Brak tu zwrotów akcji, nie ma natłoku wydarzeń, ale nie ma też dłużyzn. Od strony fabularnej najmocniejszym aspektem mangi jest jej główny bohater, jego mania wyższości, chore plany i hedonizm. Hitomi w temacie psychopatów nie jest niczym nowym pod słońcem, ale taka jest cała ta opowieść - nieodkrywcza, a... klasyczna.
The Strange Tale of Panorama Island to bardzo udana manga. Połączenie twórczości docenianego pisarza i charakterystycznego autora komiksów guro wyszło cudownie. Prawdopodobnie dlatego, że panów łączy zamiłowanie do historii w podobnym klimacie i to sprawiło, że Suehiro Maruo stworzył kompletną, bardzo estetycznie przemyślaną i wysmakowaną historię, którą powinien docenić każdy ambitniejszy fan komiksów w ogóle. Sam opis mówi tutaj właściwie wszystko. Jeśli Was zachęcił, ja dodam od siebie jedynie, żebyście śmiało kupili tę mangę, bo się nie zawiedziecie - to obietnica z pokryciem, a dodatkowo dostaniecie piękne wydanie i jeszcze piękniejszą graficznie perłę.
Miał być tekst o Eisner Awards, ale Panorama była tam jedną z nominowanych pozycji i aż mnie poniosło, że aż zaczęłam męczyć temat. Teraz już nie wiem czy o rozdaniu tych nagród w ogóle napiszę, bo ilość researchu do wykonania jest, no, przytłaczająca. Miałam w planach by napisać do końca roku również zaległe Manga Taisho, ale jeśli wyrobię się z nim do końca stycznia to będzie dobrze [*]
Wielkie dzięki za ten przegląd wydania i dzięki Ci za ten blogasek w ogóle. Choć może nie, kij Ci w oko, listę zakupów mi tylko powiększasz i powiększasz ;_;
OdpowiedzUsuńLubię te przeglądy wydań, bo są takim trochę ekwiwalentem wpadnięcia do kogoś na chatę i zmacania jego zdobyczy - z nikim z moich wartościowych znajomych tak nie zrobię, bo wszyscy dziwnie mieszkają daleko, więc tyle musi wystarczyć. Wprawdzie nie zmacam, ale przynajmniej obejrzę, a jest co, daaaaamn. Nie lubię guro i odrzucają mnie prace tego pana, ale jak mówisz, że ta jest inna i to nie tak, że tylko ukrywasz te flaczki, to tym bardziej DAAAAAAMN
Dziękuję za kij w oko, przyjmuję go, bo oznacza, że jestem skuteczna, a to najlepszy komplement C:
UsuńJa lubię o takich rzeczach rozprawiać, więc strasznie mnie cieszy, że takie posty mają swoich odbiorców. Koleżanki, które do mnie przychodzą są chyba średnio zainteresowane wydaniami zagranicznymi, a ja tak bardzo bym chciała, żeby ktoś hajpował ze mną. Przynajmniej tu się mogę twórczo uzewnętrznić.
Sstefcia, how I wish I knew you irl ;__;
Ech, strasznie, ale to strasznie brakuje mi większej ilości takich blogów(albo przynajmniej więcej notek;p). Rzadko trafia się na napisane lekko, ale dokładnie przemyślane teksty, więc lepiej kuj ten artykuł o Eisnerach. Kciuki zaczynają mi obumierać. A ja lubię swoje kciuki:(
OdpowiedzUsuń