Manga Terror

Spóźniony haul komiksowy

Written By Tallu on 14 sty 2016 | stycznia 14, 2016


Niespodziewanie, w październiku, po raz pierwszy od pół roku (kurs dolara boli) znowu mogłam pozwolić sobie na zakup importów, czyli komiksów wydanych w języku innym, niż polski.  Jakoś tak wyszło, że same dobre tytuły, a, jako że nie wiadomo kiedy będę mogła o nich wszystkich napisać z osobna, postanowiłam zrobić to pokrótce tutaj. Chwalę się dzisiaj wyjątkowo - tego typu post to raczej jednorazowa sprawa.

Post nie zawiera spoilerów.


Real 9-11 - kolejne części historii o młodych koszykarzach walczących z przeciwnościami losu. Niewtajemniczonym podpowiem, że dwóch na trzech głównych bohaterów jest niepełnosprawnych. Jestem tą serią zachwycona od jej pierwszych stron - co więcej, nawet w niej zakochana (czego główną przyczyną może być Kiyoharu, hue hue) i im czytam dalej, zachwycam się mocniej.

Dużo wartościowych przemyśleń pada na kartach tego komiksu - czasem smutnych, czasem całkiem pozytywnych, ale zawsze bardzo, bardzo mądrych i inspirujących. Real swoją problematyką nie przytłacza, lektura jest jakimś powiewem świeżości i  wciąż motywuje mnie do życia w zaskakujący sposób. Więcej o tym wspaniałym komiksie możecie dowiedzieć się ze starego przeglądu wydania, o tutaj.



Wolfsmund 6 - ten tom był zakończeniem wątku o Wolframie i mieszkańcach kantonu Uri, który toczył się już od pierwszego tomu. Dla wielu pożegnanie się z tą częścią serii i jej bohaterami było rozczarowaniem - dla mnie i tak, i nie. Ufam ogromnemu talentowi autorki i wierzę, że ta ma jeszcze wiele do pokazania. Tyle że, rzeczywiście, rozstanie z postacią Wolframa przyszło mi ciężko, nawet bardzo ciężko - nie spotkałam się do tej pory z bardziej owianym tajemnicą i pozbawionym motywów antagonistą, który tak by mnie zafascynował. Kilka miesięcy temu sądziłam, że ten tom okaże się ostatnim, ale zapowiedzi wydawnicze twierdzą inaczej.

Wątpię, by w następnych częściach historii czekały mnie takie skoki adrenaliny, jak przez ostatnie sześć tomów, ale czekam na kolejne wyraziste postacie - choć pewnie żadna z nich nie przyćmi Wolframa - i mnóstwo potyczek. Do tej pory Wolfsmund sprawił mi mnóstwo satysfakcjonującej lektury, więc na pewno go nie porzucę.

Nadejdzie kiedyś dzień na przegląd.

My love story!!- na ten moment najlepsze shoujo, jakie znam i cieszę się, że wspominając o tym tytule kilka lat temu tutaj, się nie pomyliłam. Nie jestem na bieżąco i czytam kolejne tomy z wielomiesięcznymi przerwami, ale życie Takeo zawsze autentycznie bawi mnie do łez. Niby wątek romansowy jak w każdej mandze shoujo, a jednak przekręcony o 180 stopni. Takeo, choć nieszczególnie urodziwy, jest postacią, której nie sposób nie pokochać - to prawdziwie złoty chłopak, który jest chyba mentalnym spadkobiercą Jonathana z JoJo. Właściwie, na postać z shounena nadawałby się idealnie... i mam szczerą nadzieję, że zachęci to męską część moich czytelników do rzucenia na ten tytuł okiem. Chyba nie ma osoby, której odradziłabym tę historię. Warto.



Requiem of the Rose King 1-2 - Requiem Króla Róż, tudzież Pogrzeb Różanego Króla bazuje bardzo luźno na szkicu Szekspira do sztuki pt. Ryszard III. Akcja osadzona jest w czasie Wojny Dwóch Róż, w Anglii, kiedy walkę o tron prowadziły dwa rody mające w herbie różę - ród Lancasterów oraz Yorków. Ryszard, ambitny, trzeci syn rodu Yorków, wierzy, że to jego rodzina zdobędzie tron, jednak ukrywa pewien sekret, który może zniszczyć wszystko, czego pragnie...

Historia Ryszarda jest czymś, o czym chciałam tutaj napisać już od dłuższego czasu. Po raz pierwszy zetknęłam się z tym komiksem jakieś dwa lata temu i czekałam aż któryś z amerykańskich wydawców się nim zainteresuje. Jestem bardzo zadowolona, że tak się stało. Co więcej, Waneko dopiero co zapowiedziało polskie wydanie. Ta nowina spotkała się już z kilkoma kąśliwymi uwagami od osób, które nawet nie zdawały sobie wcześniej sprawy z istnienia tej mangi i no cóż... ich strata, bo to, co przedstawia w komiksie autorka jest naprawdę ciekawe i wciągające.

Zacznę może właśnie od autorki - Aya Kanno najbardziej zasłynęła mangą Otomen, czystym shoujo i powiedziałabym, że to w tym się specjalizuje, pomimo zdecydowanie większej liczby podejść do komiksu historycznego tylko z domieszką shoujo. Czy sam Król Róż to też shoujo? Chyba trochę tak, nawet jeśli ten komiks podchodzi pod dark fantasy. Jest tragedią, a tragedia oznacza wrażliwe podejście do tego, co spotyka bohaterów, ale jeśli już zakwalifikować to jako shoujo to na pewno mocno nietypowe. Czy powinno to przeszkadzać męskiemu czytelnikowi? Nie, jeśli nie ma nic przeciwko romantyzmowi w stylu Szekspira - chodzi mi oczywiście o tragedię, intrygi, honor i wojnę w tle, nie o banalną historię miłosną.

Tu powinny kończyć się wszystkie uprzedzenia, bo Requiem of The Rose King to naprawdę intrygujący, niejednoznaczny i bardzo oryginalny dramat historyczny. Jeśli miałabym tę mangę przyrównać do innych, bardziej popularnych sztuk Szekspira, przywołałabym Makbeta - Pogrzeb Różanego Króla chyba w podobny sposób mówi o ludzkiej naturze i ludzkich błędach. Lubię ten komiks. 



The Mysterious Underground Men - manga, o której historii i znaczeniu w Japonii napisałam już szerzej podczas omawiania rozdania nagród Eisnera z 2014 roku. Nie chciałabym pisać za wiele, bo raz, że właściwie wszystko, co powinniście o tej pozycji wiedzieć już napisałam. Dwa, że chciałabym jej zrobić krótki przegląd wydania. Picture Box postarało się o obłędne wydanie, które zasługuje na kilka słów, by pokazać jak komiksy powinno się wydawać.

Fragments of Horror jest zbiorem krótkich, strasznych komiksowych historyjek od Junjiego Ito. Część z tych prac już czytałam w internecie, część nie - problem w tym, że nawet, gdybym stykała się z nimi po raz pierwszy, nie zrobiłyby na mnie większego wrażenia. Przyjemnie czyta mi się horrory do poduszki, lubię to, co oferuje autor, nawet gdy nie są to jego wybitne prace. Dlatego nie żałuję zakupu, ale nie mogę Fragments of Horror zarekomendować wszystkim. Bardzo ładne wydanie w twardej oprawie i ze zdobioną obwolutą, która kryje tajemnicę, wynagradza zakup.
Solidny Junji Ito w krótkich formach. I nic ponad to.



Dororo omnibus. Akcja mangi rozgrywa się w erze Sengoku, nazywaną też Erą Wojujących Prowincji - z prostej przyczyny: by sprawować władzę w całej Japonii, należało najpierw podbić wszystkie, pogrążone w wewnętrznym konflikcie, prowincje. Możecie się domyślić, jak ogromnym i ciężkim było to wyzwaniem, a jednak śmiałków nie brakowało. Dororo ma swój poczatek, gdy pewien Daimyō (pan feudalny), by zrealizować swoje marzenie o władaniu Japonią i być niezrównanym na polu walki, postanawia udać się z życzeniem do 47 demonów. W zamian zobowiązany jest złożyć w ofierze swojego jeszcze nienarodzonego syna - a  właściwie jego 47 organów.

W dniu, w którym dziecko przyszło na świat, zostaje wyrzucone do rzeki z nadzieją, że tam umrze. Jednakże chłopiec zostaje znaleziony i przygarnięty przez pewnego mędrca, który zastępuje jego brakujące części ciała prymitywnymi protezami. Po latach, już jako młodzieniec, Hyakkimaru wyrusza w podróż, by - nim skonfrontuje się z własnym ojcem - walczyć z demonami. Za każdym razem, gdy zabije demona, odzyskuje jedną ze swoich utraconych części ciała. Po drodze ratuje sierotę, Dororo, i zmaga się z niezliczoną ilością potworów.

Prace Osamu Tezuki są w tym zestawieniu jedynymi, których jeszcze nie przeczytałam. Nie mogę więc wyrazić własnej opinii, ale, nie oszukujmy się, to jedna z najsłynniejszych prac autora i prawdopodobieństwo tego, że mi się nie spodoba jest, no... bliskie zera. Mogę za to, po dokładniejszym przejrzeniu zawartości,  napisać czego można się po Dororo spodziewać - a jest to zdecydowanie komiks drogi w (jeśli jeszcze się tego nie domyśliliście) samurajskich klimatach. Po wstępie do fabuły jest mi łatwo domyślić się tego, co będzie głównym przekazem historii - czyli, prawdopodobnie, fakt, iż nikt nie rodzi się kompletny, a dopiero musi przejść drogę (tj. poznać siebie) by takim się stać. I ja pewnie też będę po tej wartościowej lekturze - bo to Tezuka - bliżej kompletności. 

The Book of Humans Insects - mająca zaledwie dwadzieścia parę lat, Toshiko Tomura, zdobyła prestiżową nagrodę Akutagawy jako najlepszy japoński pisarz za swoją powieść The Book of Human Insects (w moim tłumaczeniu Atlas ludzkiego robactwa). To nie jest jej pierwsze, głośne osiągnięcie - wcześniej zdobyła uznanie wygrywając nagrodę dla architektów w Nowym Jorku, a przed tym została rozpoznawalną międzynarodowo aktorką teatralną. Gdy tylko wybucha jakieś zamieszanie, a media na chwilę tracą ją z oczu, młoda geniuszka opuszcza metropolię i zaszywa się w opuszczonym domu na wsi. Tym razem śledzi ją samotnie jeden z fotoreporterów - obserwacja Toshiko budzi wątpliwości co do tego, co stoi za jej sukcesem...

Większość skrótów fabuły, które czytałam po angielsku mówiły naprawdę dużo o historii, więc starałam się, by ten mój nie psuł wrażeń z ewentualnej lektury, nawet jeśli nie brzmi wyjątkowo interesująco. Ale warto, tego mogę być pewna.

Nie do końca wiem czy sekretne życie Toshiko zakwalifikować jako thriller czy kryminał - prawdopodobnie żadne z tych, bo The Book of Human Insects jest podobno najmocniej psychologiczne, czego zresztą można się było spodziewać po tytule. Mroczny, mocno psychologiczny Tezuka to być może lektura, którą nie każdy potrafi pojąć, ale ja właśnie takiego Tezukę sobie ogromnie cenię.

W sumie to nawet lepiej, że nie zdążyłam obu tych komiksów przeczytać na potrzeby tego posta - to zwiększa ich szanse na to, że zrobię im przegląd wydania osobno.



JoJo's Bizarre Adventure: Phantom Blood 2-3 - początek epickiej sagi o rodzie Joesatrów, która trwa od drugiej połowy lat 80 aż do dziś i liczy sobie już ponad sto tomów. Samo Phantom Blood tomów ma zaledwie trzy. Historia osadzona jest w wiktoriańskiej Anglii, Jonathan Joestar (w skrócie: JoJo) jest młodzieńcem z dobrego, bogatego domu. Pewnego dnia, do rezydencji rodu Joestarów, na wskutek złożonej niegdyś obietnicy ze strony ojca Jonathana, wprowadza się osierocony Dio Brando. Od pierwszego dnia swojej znajomości z JoJo, Dio ma jeden cel - zniszczyć jego życie. By tego dokonać, za sprawą tajemniczej maski, Brando przemienia się w wampira, z którym Jonathan musi walczyć.

Napisanie tego opisu było dla mnie, wielkiej fanki JoJo, bardzo trudne i zdaję sobie sprawę, że nie brzmi on szczególnie zachęcająco. Zresztą, myślę, że poza Japonią jest mała, ograniczona liczba osób, do których JoJo w ogóle może trafić, bo jest specyficzne - epickie, pełne patosu, a jednocześnie wypełnione odniesieniami do kultury popularnej i na swój sposób bardzo... fazowe. Ma dziwny styl, dużo umięśnionych mężczyzn i nadprzyrodzone moce w tle. A Phantom Blood, narysowane w 1987 roku, przy tym niezachwycające graficznie. Ale to nic, bo JoJo ma więcej zalet, niż wad, nawet jeśli nie do wszystkich one dotrą, czemu poświęcę kiedyś długi tekst - prawdopodobnie dzieło życia.

To nie jest najlepsza ze wszystkich części sagi o JoJo, ale ja ją lubię - za Jonathana, który przez bycie wzorem dżentelmenskości zajmuje szczególne miejsce w moim sercu i za zepsutego do szpiku kości Dio, którego nie lubię, ale który budzi we mnie emocje. Za oryginalne rozwiązania, za motyw walki z przeznaczeniem, za kilka niby patetycznych, a podanych w oryginalny sposób, życiowych prawd. Ale to, za co najbardziej powinno się szanować JoJo - jeśli nie przemawia do Was fabuła - to za bycie jedną z ogromnych inspiracji dla twórców współczesnych shounenów (ten temat jeszcze kiedyś poruszę).

Ogromnie mnie cieszy wydanie tej części (oraz Battle Tendency) w USA, bo jest szansa na kolejne, jeszcze lepsze. Anime zrobiło swoje, fanów w fandomie JoJo przybyło.

Viz wydało wersję JoJonium - piękne, narysowane na nowo okładki, twarda oprawa, trochę kolorowych stron. Jestem bardzo zadowolona z wydania.



Opus to w wielkim skrócie manga o twórcy komiksów, który tuż przed zakończeniem swojej serii został do niej wciągnięty i wmieszany w konflikt mający miejsce w wymyślonym przez niego świecie. W którymś momencie nic nie idzie tak, jak on to napisał, a bohaterowie jego komiksu jasno dają mu do zrozumienia, że posiadają własną wolę.

Brzmi banalnie, ale autorem jest Satoshi Kon i wiadomo, że to samo w sobie zapowiada dużo bardziej skomplikowany rozwój akcji. Jeśli widzieliście któryś z jego filmów, doskonale wiecie, czego możecie się spodziewać - płynne przejścia z realizmu w surrealizm i zaskakujące obroty akcji.

Kon wiedział jak pisać wciągające, intrygujące historie z pogranicza jawy i snu, i Opus jest na to kolejnym, bardzo udanym, dowodem. Szkoda tylko, że niedokończonym i urywającym się w prawie kulminacyjnym momencie. Czy przeszkadza to przy lekturze? Nie, bo historia jest na tyle dobra i interesująca w trakcie swojego rozwoju, że warto ją przeczytać, pomimo urwania akcji; tak, ponieważ historia jest na tyle zawiła, iż myśl o tym, jak mogła się zakończyć mocno frapuje tym bardziej, że jej zakończenie zostało wymyślone, ale niezrealizowane z niezależnych od autora przyczyn. A mogła być to jedna z najlepszych mang, jakie zdarzyło mi się przeczytać - dlatego, mimo wszystko, polecam.

Pomimo tego, że nie jest to historia tak wartościowa, jak niektóre z filmów Stoshiego Kona, Opus jest tak szalenie interesujące, że będzie to chyba moja ulubiona z historii, które stworzył.

Seraphim - 266613336 Wings czyli wspólne, niedokończone dzieło Satoshiego Kona oraz Mamoru Oshiiego (reżysera adaptacji anime Ghost in the Shell). XXI wiek, Eurazja zostaje pogrążona w tajemniczej, śmiertelnej epidemii, która wywołuje silne halucynacje i zamienia ludzkie ciała w truchła aniołów. Trzyosobowy, uzbrojony oddział medyczny wkracza do serca jednego z azjatyckich miast w towarzystwie Sery, tajemniczej dziewczynki w jakiś sposób powiązanej z sytuacją. Przybyli by zabijać czy leczyć? Czy Anielska Plaga jest uschniętą gałęzią drzewa życia, czy może nowym, rozkwitającym bytem?

Seraphim pomimo niewielkiej objętości (228 stron) jest historią na tyle skomplikowaną, że wydawca na końcu tomiku zamieścił aż 31-stronicowe posłowie – myślę, że to samo w sobie najlepiej wyjaśni Wam dlaczego nie zagłębię się w tym poście w treść tego komiksu. Z początku sądziłam, że zdołam napisać coś więcej, ale w trakcie lektury szybko uświadomiłam sobie, że jest to najbardziej zawiła z mang, o których piszę w tym – i tak już długim – poście.

Temat Seraphima na pewno jeszcze poruszę, ale przy innej okazji.


Manga Terror ma fanpage na facebooku, o tutaj. Polub, jeśli chcesz, a będzie mi miło.

Myślałam o tym, żeby w ramach challengu któryś z nadchodzących miesięcy uczynić wyjątkowym, w którym napiszę większą ilość postów, niż kiedykolwiek - np. 4 lub więcej. Dlatego, jeśli macie jakieś propozycje tego, o czym mogłabym napisać, chętnie je przyjmę.
SHARE

9 komentarze :

  1. Ciekawa notka, na pewno zerknę na OPUS, seraphim i dororo :) mam nadzieje że doczekam się częstszych notek, bo jesteś najlepszą mangową blogerką z polski jaką dotąd odkryłem. Przy okazji podsunę pomysł jakiejś notki o animcach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo miłe słowa! Nie wiem czy zasłużyłam, ale dziękuję :)
      Wolałabym uniknąć tematu anime, bo w ogóle nie orientuję się w technikaliach takich, jak ilość klatek na sekundę i inne :'> No i od tego są inni, lepsi ode mnie blogerzy. Polecam zabawnego bloga pani, której nick zaczyna się na 's' (do znalezienia w linkach) :>

      Usuń
  2. Można wiedzieć gdzie kupujesz tomiki po angielsku? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne. http://www.bookdepository.com/ - kurs dolara stoi wysoko i ceny bolą, ale jeśli wejdziesz na forum Waneko w temat o zagranicznym rynku mangowym (lub w ogóle poszukasz tam frazy "BookDepository") to znajdziesz kilka pro tipów :> Wysyłka z BookDepository do Polski jest darmowa.

      Usuń
    2. Also, zapomniałam dodać, niektórzy robią też zakupy z Ebaya, RightStuff czy brytyjskiego Amazona. Ja wypróbowałam tylko BD (stąd kupiłam wszystko, co znalazło się w poście) i Ebaya, nie mam złych doświadczeń. Na forum jest wszystko o każdym z tych serwisów ;) [Edytowałabym poprzedni komentarz, ale się nie dało]

      Usuń
  3. Ja to bym chętnie jakieś toplisty zobaczyła :>

    OdpowiedzUsuń
  4. top 10 najlepszych jednotomowych mang, dramatów, whatever :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okej, zastanowię się nad jakimś fajnym pomysłem na jedną :)

      Usuń

Dziękuję za lekturę i ewentualny komentarz! :)