Manga Terror
Home » , , » Kandydaci JPF'u cz. II

Kandydaci JPF'u cz. II

Written By Tallu on 23 kwi 2014 | kwietnia 23, 2014


Mojego wywodu około-rynkowego część druga - czyli prawdopodobnie ta mniej ciekawa. Dziś pod lupę biorę: Ou-sama Game, Sareki Oukoku, Blame! oraz Conductor. I rozważam słuszność dokonanych przez wydawnictwo wyborów na kandydatów.


Ou-sama Game
Autorzy: Kanazawa Nobuaki, Renda Hitori

Mrożąca krew w żyłach "Gra" właśnie rozpoczęła się dla trzydziestu dwóch uczniów klasy 1B. Wszyscy z nich pewnego dnia dostali zbijającą z tropu wiadomość od kogoś, kto nazywa siebie "Królem". Pierwszy rozkaz był bardzo łatwy, wkrótce jednak zaczęło ich stopniowo przybywać. Nieposłuszeństwo prowadzi do śmierci, a relacje pomiędzy kolegami przestają mieć znaczenie, gdy gra rozkręca się na dobre...

Moją uwagę przykuła piękna okładka sugerująca, że komiks będzie miał wyrazistą, realistyczną kreskę. Rozczarowanie było bolesne, okładki nie mają nic wspólnego z tym, co znajdziemy na stronach mangi - tutaj macie dowód i nie wszystkie postacie prezentują się na tyle dobrze, co ta. Graficznie jest przeciętnie i nieciekawie, kreska to taki typowy nijaki, unowocześniony shounen. A z treścią jest jeszcze gorzej...

Zacznijmy od tego, że formuła mangi inspirację bierze garściami z legendarnego Battle Royale - mamy walkę uczniów jednej klasy o przeżycie, najlepiej kosztem innych, ale nie jest do końca tak samo. W Ousama Game z tego, co zdążyłam się zorientować nie ma zasad, które zmuszałyby do eliminacji innych, są za to rozkazy, które mają podsycać frustrację i w sposób niebezpośredni doprowadzić do takiego napięcia, żeby dzieciaki zaczęły się mordować; w BR była krótka piłka - wystarczyło jasno określić reguły, żeby większość w nią uwierzyła. Większy realizm w tej kwestii działa na plus omawianej dziś pozycji i może byłoby dobrze, gdyby te zadania nie były tak bardzo gimbusiarskie... Akcja toczy się tu w szkole lub poza nią, nie występuje tu izolacja od świata zewnętrznego. Wyrok za nieposłuszeństwo wykonuje tu "Król", który komunikuje się wyłącznie za pomocą smsów i nikt nie wie, kim on jest. Padają oczywiście podejrzenia, że musi to być osoba wewnątrz klasy, jest jakiś pomysł na tajemnicę. Brzmi całkiem sensownie, prawda?
A jednak moje rozczarowanie sięgnęło dna...

Użyję wielu porównań do Battle Royale, ale uważam je za na miejscu - ja rozumiem, że Kanazawa Nobuaki (odpowiedzialny w Ousama Game za scenariusz) nadał (prócz nadaniu swojego imienia głównemu bohaterowi, hue hue, taki spryciarz!) tej historii oryginalności, ale, wciąż, elementów wspólnych jest dużo. Za dużo, żeby pozwolić sobie na pozycję dużo mierniejszą niż BR na polskim rynku i mającą tyle podobnych rozwiązań; klasyk po polsku powinien nam w zupełności wystarczyć, a i tak wyniki sprzedaży są słabe... Czy byłyby jeszcze gorsze w przypadku tego tytułu? Mam nadzieję, że tak, bo BR sobie na to nie zasłużyło, ale przeraża mnie, że Ousama mogłaby się młodzieży spodobać. Już tłumaczę - rozkazy wydawane przez tego całego "Króla" brzmią mniej więcej tak: chłopak A musi pocałować dziewczynę B, X i Y będą uprawiać seks. Jak łatwo się domyślić, sposobem "Króla" na zaostrzenie sytuacji jest igranie z młodzieńczymi hormonami - cóż za wyrafinowanie, oklaski, naprawdę. Świetny patent na przyciągnięcie młodzieży w wieku gimnazjalnym - ci jednak mogą się zawieźć, że scen erotycznych brak, a pokazywane cycki są zawsze ubrane. Chyba. Postanowiłam nie krzywdzić się zbyt długo. Manga zaczyna się niby z jakimś potencjałem, a tkwi na intelektualnej mieliźnie. Niby są jakieś przyjaźnie i dramaty w tle, sceny z rozlaną krwią i aspekty psychologiczne, ale dla mnie już od pierwszych stron ta historia była takim niewypałem, że nawet nie chciało mi się poznawać więcej - dlatego moja wypowiedź może nie jest do końca rzetelna, może są chwile, gdy te aspekty psychologiczne tytuł ratują, ale mi szkoda było czasu. Tak samo, jak szkoda byłoby mi pieniędzy - nie dość, że komiks po prostu cienki, to mamy już "odpowiednik" dużo bardziej warty uwagi.

Battle Royale jest tak duuuuużo lepsze - jasne, zawiera dużo erotyki i przemocy, ale z sensem. Te dwa aspekty nie są tam dla taniej sensacji, są aby przestrzegać czytelnika, szokować i zmuszać do refleksji. I ja zdecydowanie polecam BR, jeśli takie klimaty Was interesują, bo pomimo, że się postarzało, dalej jest warte przeczytania choć raz!


Sareki Oukoku
Autor: Yuki Kaori

Królestwo pośród pustyni jest ostatnim miejscem, w którym żyją ludzie po konflikcie z Piaskowymi Ludźmi. Następca tronu, Kirameki, który odmawia korony zostaje porwany przez wroga, a jego miejsce zajmuje oszust, a równocześnie przyrodni brat pół człowiek, pół Piaskowy. W tym czasie książę zmuszony był do ciężkiej pracy. Kirameki powraca w dzień Festiwalu Wody i wraz z pomocą wodnej bogini chce odzyskać należne mu panowanie.

Mam sentyment do Yuki Kaori za Angel Sanctuary, które z początku było denerwujące i poplątane, a dopiero po jakimś tomie lub dwóch stało się wciągającą i całkiem przyjemną opowieścią z dobrze złożonym światem - naprawdę w którymś momencie je polubiłam. Tyle, że, cóż, nie uważam, żeby prace tej pani były bardzo szczególne - zdarzają jej się lepsze i gorsze - ale miło czyta mi się je do poduszki. Przejrzałam całość Sareki Oukoku i mogę stwierdzić jedynie, że jest w porządku, nie jest nieprzyjemne, ale na tyle średnie, że w sumie nie wiem czemu się tutaj znalazło. Ja nie czuję potrzeby wydania tej pozycji u nas, bo nie wzbudziła we mnie żadnych emocji, a poza tym jest jedną z najstarszych prac autorki (co robi mi akurat małą różnicę, wydaje mi się, że te nowsze są lepiej prowadzone). Bardzo ucieszyłam się na wydanie Rewolucji według Ludwiga i jeśli już skłaniałabym się bardziej w te klimaty. Zresztą, w którejś z ankiet wydawnictwa zagłosowałam kiedyś na Grand Guignol Orchestra i ta pozycja to byłby dla mnie zdecydowanie milszy widok tutaj.


Blame!
Autor: Nihei Tsutomu

Killy, cichy samotnik będący w posiadaniu niesamowicie potężnej broni – Emitera Promieni Grawitacyjnych, przemierza rozległy, przepełniony technologią świat znany jako Miasto. Szuka Net-Genów, prawdopodobnie wymarłego czynnika pozwalającego ludziom wejść do Sieci, systemu rządzącego Miastem. Owo Miasto to nieskończony labirynt schodów, ścian, jaskiń i drzwi. To całe miasta, wioski a nawet cywilizacje zamieszkujące Megastruktury – gigantyczne, nieprzeniknione „płyty” oddzielające poszczególne poziomy Miasta. Lecz nad Miastem od niepamiętnych czasów rządy sprawuje chaos, przeszłość zostaje zapomniana, Miasto wciąż się rozrasta i już nikt nie zna jego prawdziwego rozmiaru. Jednak niewielu się nad tym zastanawia, stare czasy odeszły w zapomnienie, ludzie żyją w swoich własnych światach, swoich miastach, schronach, wioskach, plemieniach, maleńkich częściach gigantycznej całości, jaką jest Miasto. Net-Geny wydają się jedyną drogą na zatrzymanie losowego rozrostu Miasta jak i powstrzymania morderczej hordy znanej jako Strażnicy od unicestwienia resztek ludzkości.
(nie poradziłam sobie z opisem, ten nie jest mój - pochodzi gdzieś z internetów)     

Nigdy nie ciągnęło mnie do twórczości Nihei'a. Nigdy. Pewnie mam czego żałować, bo zawsze spotykam się z dobrymi opiniami na temat jego prac, ale to po prostu nie jest ten czas, żeby zacząć czytać jego prace. Mam nadzieję, że kiedyś w końcu mnie najdzie do nadrobienia tych zaległości, tymczasem nie mam nic do napisania... Nie potrafię sobie wyobrazić Blame! na polskim rynku, a obecność tego tytułu dziwi mnie tym bardziej, że komiks jest trudny (dla przeciętnego zjadacza mang) i ma aż dziesięć tomów - to trochę dużo jak na eksperyment na rynku. Słabo widzę samo wydanie, ale w sumie nie miałabym nic przeciwko.


Conductor
Autorzy: Nokiya

Kuchiki, która jest flecistką, co noc dręczona jest koszmarami postanowiła poszukać pomocy u terapeuty, Matsuzakiego. Ishikura, inspektor policji, nieoczekiwanie odnajduje zmumifikowane zwłoki bez głowy w pustym apartamecie i rozpoczyna śledztwo, do którego kluczem są utracone wspomnienia Kuchiki.

Znowu manga na podstawie książki Kaminagi Minabu - trochę bardziej udana od Yakumo, ale wciąż nie wzbudzająca we mnie żadnych emocji. Horror i shoujo to po prostu nie jest połączenie trafiające w mój gust. Stworzenie strasznego horroru to sztuka, a już połączenie go z shoujo, co prawie zawsze wiąże się z mniejszymi lub większymi wątkami romantycznymi to dla mnie zadanie niewykonalne (stąd te komiksy powinny być oznaczane co najwyżej jako tragedio-dramat) i straszna nuda. Co do Conductor nie mam poważniejszych zarzutów, ale nie jestem tym tytułem zainteresowana.


A teraz pora na wnioski!

Po przyjrzeniu się dokładnie wszystkim tytułom ucieszyłabym się tylko na trójkę: Sakamichi no Apollon, Alive, Warau Kanoko-sama. Jeżeli chodzi o całą resztę tytułów to... nie za bardzo wiem co tu robią (i nie jest to spowodowane tym, że nie przypadły mi do gustu). Oczywiście mam świadomość, że nie są to wszyscy kandydaci, których JPF rozważa, ale dziwi mnie, że rozważa niektóre z podanych tu tytułów w ogóle. Przypuszczam, że samo wydawnictwo też nie wie i albo pozbierało propozycje z forum/facebooka albo samo poszukało i zebrało wszystko, co na oko się nadawało.

Od około tygodnia zachodzę w głowę jaki jest tak naprawdę pomysł na serię seinenów i josei lub nietypowych shoujo i, szczerze, nie mam pojęcia. Ja wyobrażałam sobie tę serię wydawniczą jako historie trochę bardziej ambitne i oryginalne, które mają potencjał dopasować się do jak największej grupy wiekowej - tj. spodobać się zarówno młodzieży, jak i czytelnikowi dojrzałemu. Patrząc na to, co tutaj mamy wyszedł, jak dla mnie, zbiór tytułów całkiem przypadkowych.

No i czym w oczach wydawcy jest ta cała nietypowość?

Jak już z Zandam zauważyłyśmy w dyskusji pod częścią pierwszą, problem z niektórymi z podanych propozycji jest taki, że mangi, które nie powinny być traktowane jako coś specjalnego i okazyjnego, a które posiadają choć jeden bardziej oryginalny element, są uznawane za nietypowe - jako przykład idealnie może posłużyć tu Warau Kanoko-sama. Tymczasem bez problemu nadają się do regularnych wydań, po prostu przez wydawców postrzegane są jako coś innego.

Trochę mnie to smuci, bo widzę podobną tendencję/cechę u wszystkich wydawców - nie znają naprawdę fajnych i lubianych komiksów, dopóki ktoś nie podetknie im ich pod nos, sami rzadko się rozglądają, nie są wystarczająco zorientowani. Przecież jeszcze do nie tak dawna całkowitym zaskoczeniem było to, że tytuły, za którymi szaleją nastolatki odnoszą komercyjny sukces - mam tu na myśli przypadek Waneko, które z niezbyt bogatego wydawnictwa nabrało wiatru w żagle po wydaniu Kuroshitsuji i jakoś tak nagle po tym inni uświadomili sobie, że trzeba bardziej podążać za trendami. Tak, jakby ich w ogóle nie śledzili.

Rozwój jest wtedy, kiedy są pieniądze, nie wtedy, kiedy wydaje się coraz bardziej zróżnicowane i niestandardowe tytuły, promuje się czy dociera gdzieś poza mangowców. Smutno mi z tym, choć mam świadomość, że i tak nasz rynek przez ostatnie 3-4 lata zmienił się nie do poznania i właśnie teraz jest najbardziej różnorodny. Smutno mi, bo wiem, że potencjał komiksu - japońskiego szczególnie, bo jest tak zróżnicowany, że każdy znajdzie coś dla siebie - na rynku wciąż nie jest nawet w połowie wykorzystany. Może to jeszcze nie jest odpowiedni moment w naszym kraju. A szkoda, bo gdyby naprawdę zainteresować się tematem i skutecznie wypromować to wydanie w Polsce takich tytułów jak Berserk nie musiałoby być niemożliwe.

Nie chciałam uderzyć w żadne wydawnictwo, raczej wywołać jakąś dyskusję o rozwoju lub braku rozwoju polskich wydawnictw. Choć akurat ktoś z JPF'u mógłby zerknąć na to, co napisałam o kandydatach :B
SHARE

7 komentarze :

  1. Pewnie nie będzie to dla Ciebie zaskoczeniem, jak napiszę, że żadna z zaproponowanych przez JPF pozycji, mnie właściwie nie interesuje? To nie są tytuły, które wywołałyby we mnie trochę więcej emocji, niż przeciętnie; nie czekam na nie z zapartym tchem. Owszem dwa czy trzy być może bym kupiła, ale tylko w sytuacji, gdy coś innego, ciekawszego nie pochłonęłoby moich wydatków.
    Mam wrażenie, że nasi wydawcy, określenie "nietuzinkowy, nietypowy" przypisują tytułom, które nie są mainstreamowe. Niestety. Komiksy oferowane w kolekcjach tematycznych dla "dorosłych", nie wyróżniają się tak naprawdę niczym, poza tym, że nie są popularne w fandomie nastolatków (wyjątek może stanowić Another). Nawet mówiąc tu o MM, można doszukać się schematów - albo stare shoujo (średnich lotów), albo obrzydliwości od Ito (Igły gdzieś przepadły w tym Itowskim fermencie).
    O tym, co będzie ukazywało się na rynku, decydują nie tyle statystyki (chociaż chyba w coraz większym stopniu wydawcy się nimi sugerują), co subiektywny gust osób odpowiedzialnych w największym stopniu za rozwój wydawnictwa. Czy to dobrze, czy źle, nie mnie oceniać. Każdy by jednak chciał, żeby te gusta pokryły się z jego gustami ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Blame jest chyba jedynym tytułem z tych wszystkich, który bym kupiła. Ale znając życie, skończy jak Alita, do której JPF musiał dokładać, też więc nie rozumiem go na tej liście.
    Mdłe tak to wszystko ogólnie. Ale może i dobrze, będzie więcej pieniążków na inne rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dokładnie ;] Po przemęczeniu się z tyloma słabymi tytułami na potrzeby tego postu innych pozytywów w tej sytuacji nie widzę.

      Usuń
  3. Nic dodać, nic ująć. :)
    No może oprócz tego, że mój wrodzony pesymizm przeczuwa, że JPF wrzuci na fb ankietę i kolejny tytuł zostanie wybrany przez gimbazjalistów, bo to oni mają tam najwięcej kont. A ciąg dalszy można sobie dopowiedzieć... XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli tak będzie, a wydawnictwo zdecyduje się na wydanie Ousama Game i tytuł się sprzeda to postawię na oknie dla nich znicz. Nie strasz :')

      Usuń
    2. I jak, znicz postawiony? :>

      Usuń

Dziękuję za lekturę i ewentualny komentarz! :)